• To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

Energetyk-Elektronik

To była szkoła, to były czasy!

Zamawianie biuletynu

Bieżące wiadomości

Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

papiorek maksymilian 1W 2009 roku Klub Emerytów, Absolwentów i Sympatyków wydał książkę "Dzieje Pewnego Klubu", gdzie Krzysztof Woźniak napisał:

Maksymilian Papiorek niewątpliwie należy do najbardziej wyrazistych i najpełniejszych postaci, tworzących Klub Emerytów Absolwentów i Sympatyków Energetyka-Elektronika. Chociaż inżynier mechanik, ale z duszą i talentem artysty i to niebywałego formatu.

 Należy do panteonu najbardziej zasłużonych nauczycieli nie tylko popularnego „Mechanika", ale także - a raczej przede wszystkim - naszej szkoły. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku pełnił w niej odpowiedzialne funkcje (m.in. zastępcy dyrektora), lecz w pamięci Koleżanek i Kolegów z grona pedagogicznego, a przede wszystkim wielu pokoleń uczniów, zapisał się jako świetny pedagog, znakomity fachowiec, nieprzeciętny artysta, a przy tym wspaniały i zarazem pełen skromności człowiek.
Przygoda popularnego „Maksia" (tak bowiem był nazywany przez młodzież i nie tylko) z „Energetykiem-Elektronikiem" rozpoczęła się jeszcze na ul. Dworcowej, we wczesnych latach 50. Już wtedy dał o sobie znać jego niebywały talent. Na ścianach auli wykonał bowiem wspaniałe freski przedstawiające rozwój transportu, poczynając od konnego, a na nowoczesnych tramwajach kończąc. Nie zapominajmy, że nasza szkoła podówczas nosiła nazwę Technikum Gospodarki Komunalnej.
Po przeniesieniu Technikum na ul. Katowicką prof. Papiorek zrazu uczył młodzież rysunku odręcznego. Był to swoisty ewenement w technicznej szkole, bowiem przedmiot ten mieścił w sobie elementy szkicowania, perspektywy, historii architektury, doboru barw i kompozycji. Do legendy przeszły niezapomniane szkice słynnego „Maksia", które pozostawiał po sobie po każdym wykładzie. Wykonywał je w charakterystycznej pozie: lewa ręka nieodmiennie w kieszeni spodni, a prawa pewnymi pociągnięciami kredy wyczarowywała fotograficzne niemal kopie architektonicznych szczegółów. Aż żal było ścierać!
Kiedy w roku 1963 TVP rozpoczęła emisję słynnego później cyklu „Piórkiem i węglem" nie brakowało opinii, że gdyby przyszło co do czego nasz „Maks" nie miałby żadnego problemu, aby zastąpić samego, podówczas jeszcze docenta, Wiktora Zina. Powiadano nawet, że należał do jego uczniów, ale sam zainteresowany nigdy tego nie ujawnił. Tak, czy inaczej, wykształcił wielu takich, co połknęli ów bakcyl i do dziś, będąc już na emeryturze, zajmują się malowaniem.
Po raz kolejny, a zarazem jakże spektakularny, Profesor dał próbkę swoich fantastycznych umiejętności malując portret Marii Curie-Skłodowskiej, która na dziesięciolecie naszej szkoły została wybrana jej Patronką. Dzieło to, przez dziesięciolecia zdobiące gabinet dyrektora Energetyka, a potem Elektronika, było, i pozostaje nadal, przedmiotem powszechnego podziwu.
W latach późniejszych rysunek odręczny zniknął, niestety, z programu nauczania. Pozostał jedynie rysunek techniczny. I tu również, choć może to wydawać się dziwne, Maksymilian Papiorek pozostał artystą. Nikt tak, jak on nie potrafił (bez użycia cyrkla!) narysować na tablicy wręcz idealny okrąg, o figurach prostokreślnych nie wspominając. Ale potrafił coś znacznie więcej. Potrafił znakomicie przekazać swą imponującą wiedzę z nauczanych przedmiotów (bo uczył jeszcze mechaniki) młodzieży. Jego wychowankowie (do których mam zaszczyt się zaliczać) nie mieli najmniejszych problemów z rysunkiem technicznym na studiach. Potrafił nauczyć odpowiedniego spojrzenia, które w tym przedmiocie ma kluczowe znaczenie. Prócz umiejętności przedstawienia rysunku w szczególności kładł nacisk na estetykę wykonania. A były to czasy, kiedy jedynymi przyborami były pióra „redis" i grafiony.
papiorek maksymilian 3Przez przeszło 50 lat (!) swej pracy i swojej pracy pedagogicznej nie szczędził sił dla dobra szkoły i uczniów. W tym czasie niemal „etatowo" wykonywał tableau dla całych pokoleń uczniów naszej szkoły; każde z nich stanowiło małe arcydzieło, noszące, jak zresztą wszystko co wyszło spod jego ręki, piętno nieprzeciętnego talentu.
Ostatnie lata, wielce lubiany i podziwiany przez młodzież, „Maksio" poświęcił, obok pracy zawodowej, Klubowi Emerytów, Absolwentów i Sympatyków „Energetyk-Elektronik". Śmiało można powiedzieć, że należy do wąskiego grona osób, którym nasza społeczność zawdzięcza najwięcej. Ponieważ jedną ze sztandarowych form aktywności Klubu było przygotowanie i wydanie pięciu tomików poezji autorstwa swych członków, profesor Papiorek podjął się benedyktyńskiej pracy zilustrowania każdego z nich. „Wyczarował" więc swym magicznym piórkiem całe zbiory jedynych w swoim rodzaju grafik, które w wysokim stopniu uatrakcyjniły prezentowane strofy. W ten sposób powstały zbiory wierszy zatytułowane „Melodie serca", „Miłość nie ginie", „Pastelowa samba" oraz „Plac herbaciany" i „Dziwny świt". Opracowując niniejszą monografię także pozostaliśmy wierni tradycji i ozdobiliśmy ją Maksiowymi arcydziełkami, po komputerowej ich rewitalizacji.
Istnym majstersztykiem podarowanym przez profesora Papiorka Zespołowi Szkół Elektryczno-Elektronicznych była Historia Szkoły — tablica upamiętniająca jej 45-lecie. Jest to dzieło przedstawiające chronologicznie najważniejsze daty i fakty z życia „Energetyka-Elektronika". Autor, niczym średniowieczny pisarz, wysztychował pięknym quasi-gotykiem ów manuskrypt, nie omieszkawszy zilustrować go artystycznie wykonanymi portretami kolejnych dyrektorów szkoły oraz widokiem jej budynku.

Poniżej przykłady grafik dyrektorów stworzonych przez Papiorka

biernacki jerzy grafika   wojciechowski wiktor grafika   wieruszewski bronislaw grafika   warzecha ireneusz grafika
  Biernacki Jerzy       Wojciechowski Wiktor  Wieruszewski Bronisław   Warzecha Ireneusz

Na szczególną uwagę zasługuje osobowość popularnego „Maksia". Na pierwszy rzut oka - mrukliwy i nieprzystępny, w rzeczywistości był człowiekiem gołębiego serca, otwartym i niezwykle przyjacielskim, obdarzonym przy tym niebywałym poczuciem humoru. Do końca brał udział we wszystkich ważniejszych spotkaniach Klubu, do którego wniósł wraz z żoną, Panią Józefą, wiele wigoru, swoistego dowcipu i pozytywnych fluidów. Czy były to „Spotkania Seniorów", wieczór w irlandzkim pubie „Jameson", imprezy w restauracji „Staś", spotkania w radzionkowskim „Domu Chleba", czy też spektakle w bytomskiej operze, Państwo Papiorkowie należeli do najpewniejszych ich uczestników.
Szczytem humorystycznych dokonań „Maksia" był jednak słynny Bal Maskowy, podczas którego, nobliwy skądinąd, Profesor wcielił się w pełnego swoistego wdzięku bikiniarza. Zrobił to tak skutecznie, że nie poznała go własna żona i niewiele brakowało, aby w pewnej chwili zebrane grono gości nie zaczęło go... szukać. I to był właśnie „Maksio" w całej swej krasie.
Jednakże my, członkowie Klubu EAiS oraz wdzięczni Jego wychowankowie, nigdy Go szukać nie musimy. Gdziekolwiek by się nie ukrył - jest bowiem i pozostanie na zawsze wśród nas.

Krzysztof Woźniak

 

Komentarze obsługiwane przez CComment