• To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

Energetyk-Elektronik

To była szkoła, to były czasy!

Zamawianie biuletynu

Bieżące wiadomości

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

jacek skolikSkolik Jacek

Absolwent 5d 1974 
Technikum Elektroniczne
Specjalność: Elektroenergetyka
Wychowawca: Ilnicki Jarosław

ASP I BEZPIECZNIKI

Upalny, wiosenny dzień roku 1974. Przed chwilą spadł krótki deszcz. Siedząc na ławce krakowskich plant, cieszę oczy widokiem intensywnie parujących alejek. Podziwiam też witrażowe efekty, jakie słońce tworzy na młodych liściach. Ta sielska sceneria zawiera jednak element grozy.
Co jakiś czas w oparach wcześniejszego deszczu przemieszczają się postacie objuczone blejtramami i ogromnymi teczkami pełnymi rysunków — to konkurencja. Jest ostatni dzień składania prac przez kandydatów na Wydział Wzornictwa Przemysłowego krakowskiej ASP. Konkurencja to fachowcy - absolwenci szkół plastycznych. Oni znają się na rysunku i malarstwie. Uginają się pod ciężarem swoich dzieł a ja mam tylko jedną kopertę z niewielką ilością niewielkich rysunków. O malarstwie - zapomnieć.
Pierwszy dzień egzaminów. Kazali narysować jakiegoś golasa a potem martwą naturę. Drugiego dnia dali monetę, kilka papierosów oraz arkusz kartonu. Kazali zrobić z tego automat wydający papierosy za pieniądze. Nie wiedziałem jeszcze, że najciekawszy będzie dzień trzeci. To był dzień egzaminu ustnego. Komisja zadała mi najgorsze z możliwych pytań — proszę wymienić znanych panu przedstawicieli sztuki abstrakcyjnej i opisać wybrane ich dzieła. Poza Picassem nikt nie przychodził mi do głowy, więc wymieniłem tylko to nazwisko. Byłem świadom, że jeden wyraz nie wystarczy do zdania egzaminu, więc — raczej po mnie! W skrajnym wówczas stresie, przypomniałem sobie starą zasadę, że często najlepszą formą obrony jest atak. Oczywiście grzecznie, wyraziłem jednak swoje zdziwienie — dlaczego pytacie państwo ucznia technikum o niezrozumiałą dla amatorów sztukę abstrakcyjną. Przecież technika tego nie uczą. Teraz zadziałało zjawisko zwane szczęściem. Wśród członków komisji składającej się głównie z pracowników ASP, był pracownik politechniki krakowskiej. Również na szczęście - nie był on elektrykiem. Zadał więc proste, ale dla reszty komisji dość dziwne pytanie — proszę wymienić rodzaje bezpieczników elektrycznych. Szczęście polegało też na tym, że bezpieczniki miałem wykute „na blachę" oraz na tym, że był to człowiek bardzo sympatyczny i wesoły. Wesołość udzieliła się więc całej zdominowanej przed designerów i artystów komisji, która po zapoznaniu się z wynikami trzech egzaminów zadecydowała — chcemy tego młodzieńca.

ZAPRZEPASZCZONY WYSIŁEK NAUCZYCIELI

Ktoś może pomyśleć, że zmarnowałem potencjał dany mi przez Nasze Technikum. To nieprawda! W swoich projektach wzorniczych wykorzystywałem wiedzę elektryczną i mechaniczną. Nieodzowne w moim nowym fachu umiejętności modelarskie byłyby z pewnością znacznie mniejsze bez szkolnych zajęć warsztatowych. Przede wszystkim jednak procentował nabyty w szkole techniczny, więc racjonalny typ myślenia.

Naszą rodzinną średnią zdecydowanie poprawia moja małżonka Maria i mój brat Franciszek. Oni również są absolwentami Naszej Szkoły. To rasowi elektrycy, którzy nie przejdą obojętnie obok żadnego urządzenia pod napięciem.
Brat mieszka w Braunschweigu i tam składa szafy sterujące oraz instaluje je u odbiorców takich jak: WURT, BMW, VW i inni.
Kolejny z dwójki moich braci — Grzegorz, choć nie absolwent naszej szkoły, też był elektrykiem, przez całe życie zawodowe.
Żona jest absolwentką wydziału elektrycznego Politechniki Śląskiej i zgodnie z tradycją rodziny Golarzów została elektroenergetykiem. Pracowała w Elektrowni Chorzów przez 22 lata, 2 miesiące i 22 dni. Przeszła tam przez prawie wszystkie szczeble zawodowej kariery. Na koniec pełniła funkcję dyrektora technicznego. Rzadkie to osiągnięcie, gdyż nawet „baba kierownik" jest w elektrowniach zjawiskiem wielce egzotycznym. Aktualnie doskonale się uzupełniamy, prowadząc wspólnie małą rodzinną firmę produkującą narzędzia dla branży opakowań oraz opakowania luksusowe i inne nowatorskie wyroby z tektury.

JAK SZKOŁA WPŁYNĘŁA NA MOJE ŻYCIE

Dzięki naszej szkole związałem swoje życie z moją małżonką Marią, więc bez szkoły nie tylko nie byłoby naszych wspólnych, miłosnych uniesień ale też i ich owocu — naszego dziecka. Ważną kwestią jest również to, jak nauczyciele wpłynęli na moje dalsze losy.
Wielu z nas mogłoby długo mówić o tym czego nauczyli się od nauczycieli kolejnych przedmiotów. Ja, postanowiłem ograniczyć się do opowiedzenia o pewnej krótkiej rozmowie z nauczycielem i o pewnej „prostej" decyzji innego nauczyciela. Oboje, bez wątpienia zdecydowali o moim dalszym losie. 
Końcówka ostatniego półrocza. Zajęcia z „Maszyn elektrycznych", pod przewodnictwem profesora Krajewskiego (Plamitzera). Kochali go wszyscy, gdyż stawiał tylko czwórki i piątki i był wielce sympatyczny. Przed wystawieniem ostatecznej oceny, pan inżynier przeprowadza krótką rozmowę z każdym z uczniów, pytając o jego pomysł na dalsze życie. Odpowiedziałem, że bardzo lubię rysować więc marzy mi się ASP. Jako totalny amator, nie widzę jednak szans na zdanie egzaminu do takiej szkoły.        
W tym okresie zdarzyło się w moim życiu coś przykrego. Spowodowało to, że miałem tzw. „doła". Dość niską samoocenę i brak motywacji do walki o swoją przyszłość. Nie widziałem więc siebie również na żadnym innym kierunku studiów.   
Pan Krajewski podchwycił temat ASP i jako nieustający optymista tłumaczył, że osoba która jest uzdolnionym plastycznie absolwentem dobrego technikum, ma duże szanse dostania się na Wydział Wzornictwa Przemysłowego ASP. Wyjaśnił też, że jest to nowoczesny zawód z przyszłością.   
Po czasie okazało się, że ta krótka rozmowa była wielce znacząca.    
Wspomniany już okresowy brak motywacji nie zachęcał mnie do zdobywania wiedzy niezbędnej dla zdania matury.    
Końcówka ostatniego półrocza. Wszyscy mają już po kilka ocen z matematyki. Ja mam tylko jedną, dość marną i w dodatku wystawioną przed kilkoma miesiącami. Trwają ostatnie zajęcia z matmy. Pani profesor Mglej przepytuje tych, których sytuacja nie jest pewna. Z duszą na ramieniu czekam na hasło - Skolik proszony do tablicy. W konsekwencji na wyrok — nie jesteś dopuszczony do matury. Po kilkudziesięciu minutach grozy, do mych uszu dociera skrajnie odmienny komunikat, to zbawienny dźwięk ostatniego dzwonka. Początkowo pomyślałem — mam nieziemskiego farta. Po czasie doszedłem do wniosku, że nie mogło to być zwykłe przeoczenie nauczyciela. Jestem prawie pewien, że pani profesor oszczędziła mnie świadomie wiedząc o moich okresowych problemach z motywacją. Widocznie uznała, iż zasługuję na to, aby dać mi szansę.     
Gdyby wówczas sprawdziła moje wiadomości, zmieniłaby moje życie w sposób bardzo znaczący. Niska wówczas samoocena mogła sięgnąć dna i nie wystarczyłyby zachęty profesora Krajewskiego. Dzięki jej wyborowi, nieudacznik matematyczny, który nie powinien być dopuszczony do matury:

- w pierwszym podejściu zdał na WWP ASP Kraków, który wówczas uważany był w swej kategorii za najlepszy w kraju;
- w trakcie studiów osiągał wysokie oceny;
- startował w kilku konkursach i wszystkie wygrał. W jednym, wewnątrz-wydziałowym zdobył Grand Prix oraz pierwszą, drugą i trzecią nagrodę;
- po studiach otrzymał trzy propozycje pracy na Wydziałach Wzornictwa Przemysłowego;
- otrzymywał patenty na swoje wynalazki i wygenerował trudną do określenia ilość pomysłów na patenty zasługujących;
- dziś wyznaje zasadę, że wszystkie produkty jego firmy powinny posiadać przynajmniej jedną cechę, którą jako pierwsza wymyśliła firma SKOLIK;
- prosi Boga o zdrowie, gdyż w ogóle nie zamierza wybierać się na emeryturę – chce
do końca realizować swoją pasję.

PASJA CENNIEJSZA NIŻ ZŁOTO

Analizując losy absolwentów, którzy zmienili specjalność zawodową, nie można pominąć pytania — co zwykle o tym decyduje? Powody z pewnością są różne. Opowiem jak było ze mną.
Jako uczeń naszego technikum, wiele czasu poświęcałem rysowaniu I malowaniu, gdyż to mnie odprężało, dawało radość i zwracało uwagę koleżanek. Pewnego dnia siostra mojej mamy oświadczyła, że uważa iż jestem już wystarczająco odpowiedzialny, więc każdego miesiąca będzie dawała mi 500 zł na osobiste wydatki. Wyraziła przy tym nadzieję, że pieniędzy tych nie zmarnuję. Chodziłem po Bytomiu z pierwszym w historii 500+ w kieszeni oraz z nieznanym mi dotąd przekonaniem, że mam kasę i za chwilę nie zawaham się jej użyć. Wreszcie stanąłem jak wryty przed witryną księgarni Empik i nie mogłem oderwać oczu od albumów poświęconych największym mistrzom klasycznego malarstwa. W moim umyśle natychmiast rozgorzała bitwa pomiędzy wynikającą z biedy skłonnością do oszczędzania a zaczynającą się rodzić pasją do sztuki. Nie trudno zgadnąć jaki był finał. Tę i kolejne pięćsetki wydałem na albumy. Przeglądając je, prawie lądowałem w raju — pasja stawała się faktem. Potwierdziło się, jak niewiele czasem potrzeba aby zmienić los młodego człowieka.

Zestawiając hasła „pasja" i „Nasze Technikum", moja wyobraźnia nasuwa mi jako pierwsze, następujące skojarzenie — Pani Basia (Elżbieta Sochacka).
Gdyby udało się rozpracować jej kod genetyczny i zapisać algorytm jej genów, odpowiadających za pozytywną pasję a następnie powielić u wszystkich uczniów Naszej Szkoły, to stałaby się fabryką ludzi niezwyczajnych.

ŻYCZENIA:

Drodzy belfrowie wybaczcie, ale wasz zawód budzi we mnie skojarzenia z garncarstwem. Dostajecie do dyspozycji grudki lepszej lub gorszej jakości gliny i staracie się uformować z nich jak najpiękniejsze naczynia.
Z okazji ważnego jubileuszu Naszej Szkoły życzę Wam wielu wspaniałych „garnków" w dodatku ulepionych kosztem możliwego do zniesienia wysiłku.
Bądźcie generatorami pozytywnych pasji, które dadzą Waszym wychowankom napęd na całe, wartościowe życie. Nie zapominajcie też o tym, że czasem jedna Wasza decyzja może zmienić los młodego człowieka.
Naszej szkole życzę możliwie beztroskiej stabilności oraz ciągłych sukcesów.

Pani Basi życzę nieustającej pasji.

Zobacz też TUTAJ

Komentarze obsługiwane przez CComment