Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

internet 04Prezentowane wspomnienia zostały napisane i przesłane autorom Monografii Naszej Szkoły wydanej z okazji 50-lecia naszej szkoły, a więc 18 lat temu.

Nie ma już owej "zacisznej polany", gdzie usiadła w świata dziejów momencie kobieta, autorka prezentowanych czytelnikowi wierszy, o duszy cichej, prostej, wrażliwej i zbuntowanej. Z wielkim trudem wydobywam z zakamarków mojej pamięci strzępy twarzy Marii BRZEŻAŃSKIEJ.

brzezanska maria 2Kształt nosa, wykrój ust, kolor oczu i barwę włosów, wszystko otulone skromnym ubiorem, nie mogą się złożyć w sensowną całość. A nawet, gdyby nam się to udało, to otrzymamy maskę, skrywającą prawdziwe życie człowieka. Surowość z odrobiną oschłości, z jaką traktowała nas, swych wychowanków, nie pozwała zbliżyć się do jej osoby, lecz wręcz odpychała. Ukryta w świecie matematycznych formuł rządzących prawami elektrotechniki, żadnym gestem nie odsłoniła świata swych pasji i talentów. Podejmując trud towarzyszenia w drodze ku dojrzałości młodym i zbuntowanym chłopcom, nierozumiejących jej wychowawczych zabiegów, nigdy nie ukazała im czym naprawdę żyje. Co ją trzymało przy życiu? Co ją spalało od wewnątrz? Może z obawy, że ją wyśmieją, wydrwią, a może nie pozwalała na to skromność, dyktowana świadomością bycia dłutem w rękach Boskiego Rzeźbiarza.

Zdumienie i żal, to słowa, które cisną się na moje usta, gdy po latach pochylam się nad wierszami mojej byłej wychowawczyni. Zdumienie wywołane bogactwem wewnętrznym życia ukrytego w niepozornej skorupie ciała. W wierszach swych jawi się nam, jako osoba obdarzona wrażliwością zabarwioną ciepłem i życzliwością, czułą na piękno otaczającego ją świata. Chwyta swymi poetyckimi mackami i utrwala w słowie ulotne chwile życia, najdrobniejsze jego przejawy. Spadające na pola śnieżynki, jodełkowe lśniące cacka, jaśminy upojnie pachnące, czy też świerszcza cykanie na łące, budzą w niej zdumienie i stają się źródłem radości. Nie przeraża jej fakt przemijalności i ulotności tych chwil, które gwałtownie zapadają się w przeszłość. Świadoma przemijalności ludzkiego istnienia i świata, nie buntuje się, lecz zanurzona w przemijaniu towarzyszy tym chwilom, łapiąc łapczywie złocistość słoneczników stojących rzędem na obrzeżach jej działki. Potrafi cieszyć się uśmiechem ich twarzy, cieszyć się odwiedzinami łąkowych połaci.

Obdarowana wiarą w Trójjedynego, przyjmuje z pokorą trud jej niesienia wśród ogółu niezrozumienia. Niełatwa to wiara, przebijająca się przez zasłonę postaci chlebowej. Wypełnia pragnieniem dosięgnięcia swego Pana, uchwycenia Jego istoty w przemijającej chwili ludzkiego życia. "Bezmiar zawarty w skończonym wymiarze", tak bliski i jednocześnie nieuchwytny, niepojmowany Pragnieniem rodzącym zwątpienie, lęk i cierpienie. Zmysły niezdarne i nieporadne, gdy staje przed nami Miłość, która nie ginie. Naznaczona stygmatem Miłości, oddaje się w Jej władanie bez zrozumienia. Z ufnością daje się prowadzić Miłości ku wiecznemu istnieniu.

Mój żal nie jest żalem za chwilami utraconymi. One nie wrócą, zakryła je zasłona niebytu. Marii nie spotkamy na ścieżkach naszej ziemskiej wędrówki. Pozostaje nadzieja ukryta w jej wierze, że w wiecznym trwaniu odnajdziemy ją w Domu Ojca, ukrytą w jednym z jego mieszkań. A jednak żal, że nie będę mógł, tu na ziemi, usiąść z Marią na ściętych drzew stercie, w milczeniu i skupieniu, że nie będę mógł wziąć udziału w jej duszy koncercie.

Jerzy Kogut
absolwent 5a 1970
wych. Maria Brzeżańska


Wszyscy, którzy znali Ją tylko powierzchownie, zdziwieni są, jak to możliwe, że mgr inż. elektryk mogła pisać poezję. A tymczasem głębokość i prawdziwość odczuć i chęć wyrażenia myśli, niekoniecznie związana jest z zawodem.

Jeden z wierszy Marii Brzeżańskiej:

ozdobienie 5
Wigilia 1982

Wszystko dokoła pokryte warstwą śnieżnego puchu
W świątecznym milczeniu skostniało w mroźnym bezruchu
A my zasiadamy do przyrządzanej z przydziałowych racji
Naszej wspólnej, tradycyjnej, wigilijnej kolacji.

Obsiadłszy stoły zasłane obrusem białym
Składamy sobie życzenia, łamiąc się opłatkiem małym:
Aby było już nareszcie cicho i spokojnie
Wreszcie po naszej domowej, polskiej, wojnie.

Pozostawiwszy symbolicznie puste miejsce przy stole
Nasłuchujemy, czy ktoś nie otwiera drzwi na dole.
Spożywamy czerwony barszczyk z uszkami
Ziemniaki z kapustą i pierożki nadziewane jabłkami.

A gdy na półmisku złoty karp zagości
To jego też zjadamy, starannie obrawszy z ości.
Kosztujemy trochę słodkich makówek i jabłuszek
Oraz nieco kompotu z suszonych śliw i gruszek.

Po zmówionych na głos pacierzach
Rozmawiamy o naszych wspólnych sprawach
Wspominamy tych, co odeszli od nas do wieczności
A kiedyś dzielili się z nami okruchami miłości.

Obdarzywszy się wzajemnie skromnym upominkiem
Oglądamy strojnie ubraną świerkową choinkę
Usiadłszy w pokoju przy ciepłych, kaflowych piecach
Nucimy kolędy przy zapalonych na drzewku świecach.

Mój malutki Boże!  Wielkie nieba!
Jak niewiele Polakom do szczęścia potrzeba!

Maria Brzeżańska

Komentarze obsługiwane przez CComment